POSTACIE

sobota, 13 września 2014

Rozdział 4.

Szliśmy powoli w stronę Central Parku. Rikardo i Rocky byli krótko mówiąc "nie w sosie". Od czasu do czasu zerkali na mnie ze złością. Olałem to. Cały czas szliśmy w milczeniu. Co prawda, nie zamierzałem ich przepraszać za zepsucie "zabawy", jak to ujął Rocky, ale miałem już dość tej ciszy
- Spoko. Poderwiecie sobie jakieś anielice- uśmiechnąłem się do nich sztucznie, a potem znowu przybrałem kamienny wyraz twarzy. Popatrzyli na siebie
- A potem jak zwykle będą kleić się do ciebie- odezwał się po chwili Rik
- Na to już nie mam wpływu. Laski lecą na mnie, nawet jak tego nie chcę- zakasałem rękawy w koszuli
- No a co z tą um... Laurą?- spytał złośliwie Rokadamus
- A co ma być?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie mrużąc oczy
- Jakoś nie była za bardzo chętna na flirt. Wybiegła z tego klubu zanim zdążyłeś się obejrzeć- zaśmiał się pod nosem
- To było dopiero pierwsze nasze spotkanie!- uniosłem lekko głos
- No tak, tylko zazwyczaj u ciebie to kończy się na jednym- Riker dołączył do dyskusji
- Musiałeś sam spędzić noc? Oj, jak przykro- Rocky przybił piątkę Rikowi
- Nie sam, tylko z Laną i... zauważcie znaczącą różnicę- przystanąłem na chwilę, by nie wybuchnąć narastającą we mnie agresją- Moje poprzednie dziewczyny były śmiertelniczkami, a Laura jest aniołem. Uskrzydloną dobrocią w całej swej okazałości. Wy myślicie, że ta anielica jest na tyle płytka, by po kilku czułych słówkach wskoczyć mi do łóżka? Otóż, nie! Kieruje nią sumienie i nic nie zdziałam, póki nie uśpię jej czujności. To rzecz, którą muszę w niej wyniszczyć bezpowrotnie! Brak sumienia równa się brak czujności, a brak czujności równa się większa uległość, a większa uległość równa się..- zaśmiałem się- To już sami zobaczycie!
***************
- Jesteście pewne, że powinnam iść na te spotkanie?- spytałam niepewnie
- Jak najbardziej! Pamiętasz plan Valerii? Będziemy tam z tobą. Tylko pod żadnym pozorem nie wyjawiaj prawdy o sobie i nie ukazuj swoich skrzydeł- pouczała mnie Ridiana
- Właśnie! Jestem pewna, że nawet najbardziej zdesperowany człowiek na świecie, nie chciałby ich zobaczyć w takim stanie!- zachichotała Val
- Wiesz, miło, że tak mnie wspierasz- powiedziałam sarkastycznie
- Ależ, Luvi. Sercem jestem z tobą- położyła sobie na nim rękę- Ale umysłem gdzieś dalej- znowu prychnęła śmiechem. Tak, moje białe psiapsióły zachowywały się bardziej jak nieśmiertelne nastolatki niż anielice. Pozostawiały wiele do życzenia, ale kochałam je obie mimo tego wszystkiego.
Przewróciłam teatralnie oczami i skierowałam się z nimi w stronę umówionego miejsca. Miałyśmy niedaleko, toteż ku mojemu szczęściu skrzydła nie były znowu takie potrzebne.
***************
Dotarliśmy na miejsce. Szybko pouczyłem Rika i Rokadamusa jak mają się zachowywać i podeszłem do trzech anielic. Najpierw do blondynki
- Cześć, jestem Ross. Miło mi. - uścisnąłem jej dłoń- Wydaje mi się czy byłaś wtedy razem z Laurą w klubie?
- Istotnie- uśmiechnęła się- A na imię mi Rydel- odgarnęła włosy.
Przytaknąłem jej z uśmiechem.Spojrzałem w bok. Laura stała w oddali z jakąś dziewczyną. Znacząco na siebie popatrzyły. Wydało mi się to trochę dziwne. Po chwili dziewczyna podeszła do mnie z uśmiechem.
- Jestem Valeria- uścisnęła mi dłoń. Spojrzałem na nią i odwzajemniłem uśmiech. Nadal się we mnie wpatrywała. Czułem się nieco dziwnie, gdy nagle doznałem ukłucia. Ta anielica próbowała przedrzeć się do wnętrza mojej duszy. Przeszywała ją na wskroś. Czułem to. Nie dawałem po sobie nic poznać. Pewnie chciała wyczuć jakie mam intencje. Spryciula. Niestety, moją duszę otaczała czarna aura. Nie była w stanie niczego się o mnie dowiedzieć, co było mi bardzo na rękę
- Jestem Ross- cicho syknąłem, ale po chwili zrekompensowałem to wymuszonym uśmiechem
- To jest Riker, a to Rocky- wskazałem na moich kumpli, którzy z miejsca zaczęli rozmawiać z dwójką dziewczyn. Valeria spojrzała na mnie trochę dziwnie, ale chwilę potem Riker wciągnął ją w rozmowę. Wykorzystałem sytuację. Uśmiechnąłem się i podeszłem do Laury. Wyglądała na bardziej speszoną niż wtedy
- Chodź ze mną- szepnąłem jej do ucha i pociągnąłem ją za rękę.
**************
Ross odciągnął nas na bok. Byliśmy sami. Głęboko westchnęłam
- Słuchaj, Ross...- nie dokończyłam, bo chłopak wpił mi się w usta
- Daj mi się prowadzić- mruknął nie odrywając się od moich ust. Przyciągnął mnie bliżej siebie i złapał w pasie. Nie było już mowy o ewentualnej ucieczce. Oddałam mu niepewnie pocałunek i spodobało mi się. Całowałam go już pewniej, mimo że nadal miałam w sobie te dziwaczne uczucie, że popełniam błąd swojego życia.
- Pragnę cię, Lauro- szepnął mi do ucha, wywołując u mnie przyjemne deszcze. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Dobrze wiedziałam czego chciał, ale nie byłam pewna czy mogę mu na to pozwolić
- Nie, Ross! Ja nie mogę!- stanowczo odepchnęłam go od siebie
- Dlaczego?- spytał z dziwnym dla mnie spokojem w głosie
- Czyżbyś się czegoś bała?- przeszedł koło mnie i stanął za mną nachylając się tuż nad moim uchem- Czyżbyś miała jakiś sekret?- spytał z ciekawością. Drgnęłam. Poczułam bijące od niego ciepło na mojej szyi. Z każdą sekundą intrygował mnie coraz bardziej.
- Tak się składa, że wiem kim jesteś- szepnął do mojego drugiego ucha. Zaniepokoiłam się, ale nie chciałam, by to zauważył. Przybrałam kamienny wyraz twarzy i odwróciłam się do niego- To zależy czy masz mnie za kogoś kim jestem naprawdę- rzekłam
- Najdroższa Lauro- zaczął z szarmanckim uśmiechem na twarzy- Ja wiem kim ty jesteś i ty też to wiesz, więc dlaczego próbujesz mnie zdezorientować?- zaczął gładzić moje włosy. Nie! To niemożliwe, że taki zwykły śmiertelnik był w stanie mnie odgadnąć! Może jednak nie wszystko jest takie, na jakie wygląda
- Więc kim ja jestem?- spytałam wprost
- Zabawne, że pytasz mnie o coś oczywistego- zaśmiał się- Powiem ci jedno. Czasem najmniejsza rzecz jest w stanie powiedzieć nam o drugiej osobie wszystko- powiedział zagadkowo
- Podobnie jak twoje słowa. Chociaż tajemnicze, to tłumaczą i wszystko i nic- zauważyłam, a on kontynuował
- Świat jest pełen tajemnic, moja droga. A umiejętność szczegółowego analizowania faktów jest darem. Darem, który wykorzystałem, by poznać prawdę. Nawet najmniejsze piórko nie umknie mojej uwadze- rzucił aluzję. Właśnie w tej chwili przypomniałam sobie jak ciekawsko przyglądał się piórku, które wyciągnął z moich włosów. To niemożliwe, że mógł na to wpaść tak łatwo! Żadnemu normalnemu człowiekowi nie przeszłoby to przez głowę!
- Kim ty jesteś?- spytałam zaniepokojona
- Najpierw odpowiedz sobie na pytanie kim jesteś ty, Luavio- powiedział spokojnie. Osłupiałam
- Skąd wiesz, że...
- Właśnie sama przed chwilą zdradziłaś mi swoje imię- uśmiechnął się
- Słucham?- spytałam zdezorientowana
- Powiedzmy sobie szczerze. Anioły nie noszą ludzkich imion, zazwyczaj używają ich niebiańskich odpowiedników- uśmiechnął się niemal przebiegle
***************
Widziałem, że coraz bardziej ją to wszystko przerażało. Myślała, że nie zauważę. Próbowała zachować spokój
- Skąd to wiesz?- spytała po chwili. Zaśmiałem się
- Ponieważ sam jestem aniołem- upadłym dodałem w myślach. Ulżyło jej nieco
- Jesteś aniołem?- uśmiechnęła się lekko
- Raczej nie muszę ci tego udowadniać. Anielskie relacje opierają się przecież na wzajemnym zaufaniu, prawda?- podniosłem brew.
- Skąd wiesz takie rzeczy?- znowu się zaniepokoiła
- Mówiłem ci już, że również jestem aniołem- starałem się uważać na to, co mówię, by czasem nie zdradzić siebie samego. Niektóre anioły są uległe jak Luavia, ale żaden z nich nie jest głupi.
Nic nie odpowiedziała. Twarz miała schowaną w gęstwinie jej brązowych loków
- A ty?- spytałem, a ona podniosła głowę
- Ufasz mi?- spojrzałem na nią wyczekując odpowiedzi. Westchnęła
- Zaufania nie można wymuszać. To coś naradza się w nas wtedy, gdy czujemy się bezpieczni przy drugiej osobie- powiedziała starając się patrzeć mi w oczy
- Albo, gdy dana sytuacja tego wymaga, a my nie mamy innego wyjścia- zbliżyłem się do niej z delikatnym uśmiechem
- Nie mam innego wyjścia?- spytała z leksza zdezorientowana
- Po prostu powiedz, że mi ufasz- powiedziałem czule łapiąc ją za policzek.

6 komentarzy:

  1. Oby mu nie zaufała
    Rozdział....po prostu niesamowity
    .

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Spryciarz Ross xD :D
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten blog kojarzy mi się z innym, ale.nie będę wnikać, bo fajnie sie to czyta c:
    No i ten. ANA. YESS. Ana z Rikiem? Wielbię cię.

    Ciekawa jestem, jak to się dalej rozegra.

    Mój adres znasz, soo... Do nexta cr

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisałam Ci an asku, że skomentuję. Cóż.... Gówno prawda. Nie wyśpałam się caly weekend. Jutro też wcześnie muszę wstać, a jest już druga w nocy. Co chwila mówię sobie 'już koniec, dalej nie czytam'. I co robię? Czytam. Ale autentycznie, teraz już przestaję, bo palce mi się plączą na klawiatrzue i co chwilę muszę się cofać i poprawiać błędy.
    W każdym razie blog mnie wciągnął. Są jakieś takie błędy, że to wygląda nieestetycznie. Np. za duże przerwy pomiędzy słowami, spacja przed przecinkiem czy coś. Jakbyś wyjustowała tekst to też prawdopodobnie byłoby ładniej. Jakieś głupoty.
    Brakuje mi dokładniejszych opisów sytuacji, postaci, myśli.
    Ale ogólnie-łał. Brawo za pomysł. Poza tym jest coś w sposobie Twojego pisania, co intryguje. Naprawdę, gdybyś dopracowała te opisy, sytlistykę i takie pierdoły, to byłoby mistrzowskie!
    Nie mogę się oderwać od tej opowieści, jest zaciekawiająca. Jutro doczytam! A tymczasem będę śnić o Rossie demonie. O matuuuuulko, ale musiałby być przystojny.
    Nie shippuję Raury, no ale przeżyję, bo blog jest dobry!:)
    Pozdrawiam
    rossomefanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam Ci na asku, że NIE skomentuję* Ale gówno prawda, bo jednak komentuje. Przepraszam za harmider, naprawdę padam na twarz.

      Usuń