POSTACIE

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 2.

Siedziałam z Ridianą na szczycie Statuy Wolności. Rozmyślałam o wczorajszym wieczorze. Ridiana musiała zauważyć, że coś mnie trapi, bo chwilę potem zadała mi pytanie
-Luavio, nad czym rozmyślasz?
-Mam się dzisiaj znowu spotkać z tym chłopcem z klubu. A co jak robię źle? Coś czuję, że nie powinnam tam iść-schowałam twarz między kolana. Nagle usłyszałyśmy trzepotanie skrzydeł i leciutkie tąpnięcie na gruncie
-Valeria!- krzyknęła podekscytowana Rid. Podniosłam głowę
-Cześć dziewczyny!- pomachała do nas
-Dostałaś misję od Pana?- spytała Rydel
- W rzeczy samej. Przydzielono mi podopiecznego-stanęła przed nami chowając swoje skrzydła- A co z Luavią?- spytała spoglądając na mnie
- Luvi się zakochała!- pisnęła podekscytowana Ridiana. Podniosłam się z miejsca -To nieprawda!- odwróciłam się w kierunku barierki
-Doprawdy? Przystojny jest? Jaką ma rozpiętość skrzydeł?- zaśmiała się Val
-Błagam. Nie mam ochoty na żarty-westchnęłam- Przystojny, ale to człowiek- odwróciłam się do nich- Wydaje się miły, ale nie potrafię wyczuć, czy ma dobre zamiary. Czuję, że otacza go jakaś dziwna aura- ponownie westchnęłam
-Chyba mam pomysł!- wypaliła Rid-Val, jesteś Aniołem Czystych Intencji, prawda?
-No tak-pokiwała głową
-Więc, spróbujesz się zapoznać z tym chłopakiem i przeniknąć do jego duszy
-Jasne!- uśmiechnęła się
-Nie wiem czy to dobry pomysł- zawahałam się
-Luavio, jako Anioł Rozsądnych Decyzji powinnaś wziąć ten pomysł pod uwagę-Rid położyła mi rękę na ramieniu
-Niech ci będzie, Anielico Dobrej Woli- przewróciłam oczyma
-Tak się nazywam- zaśmiała się- A na poważnie, pozwól Valerii przetestować tego chłopca, jeśli coś będzie nie tak, dasz sobie z nim spokój. Nie martw się, wszystko się ułoży-przytuliła mnie
- Tak się cieszę, że was mam-uśmiechnęłam się- Ale niestety czasami czuję, że nie pasuję do roli Anioła Rozsądnych Decyzji
- A ta znowu swoje- Rydel puściła moje ramiona i spojrzała mi w oczy- Jak mówię, że będzie dobrze to będzie dobrze
- Wierzę ci- pokiwałam głową i uśmiechnęłam się, a potem wzbiłam się powietrze, by móc czuwać nad Emily.
********************
Był środek nocy. Po tym jak pożegnałem się z brunetką, jeszcze długo zabawiałem się w klubie. Riker i Rocky wyrwali jakieś śmiertelniczki i się gdzieś ulotnili. Nie wnikam. W każdym razie zostałem sam. Oczywiście mogłem robić teraz to, co oni, ale rozmyślałem o tej anielicy-Laurze. Siedziałem na szczycie bloku w jakiejś mało znanej dzielnicy Nowego Jorku. Cisza. Od czasu do czasu było słychać tylko ujadanie psów. Nagle poczułem jak ktoś oplata mnie rękoma
- Nie zimno ci?- usłyszałem
- Lana? Co ty tu robisz?- spojrzałem na znaną mi postać
- Przyszłam do ciebie- dosiadła się- Nie cieszysz się?
- Owszem, cieszę. Leviatanus wie?
- Uprosiłam go. Mam wrócić nad ranem- zarzuciła grzywkę za ucho- Rademesusie, kochanie. Dlaczego uciekłeś z Królestwa Upadłych?- Lana nie wiedziała o mojej kłótni z Panem Ciemności. Lepiej dla mnie
- Leviatanus powierzył mi misję- odparłem
- Rozumiem. A kiedy wrócisz? Tęsknię za tobą- wtuliła się we mnie
- Przecież mnie widzisz, więc o co chodzi?
- No, tak. Ale chciałam coś razem porobić- zaczęła bawić się guzikami mojej koszuli rozpinając przy okazji pierwsze trzy z góry
- Porobić?- podniosłem znacząco brew-
- W sumie zostało jeszcze trochę czasu do rana. Wypadałoby go jakoś dobrze spędzić- dziewczyna zrozumiała przekaz i wpiła mi się w usta
- Nie- odepchnąłem ją. Spojrzała się na mnie pytająco
- Nie tutaj- uśmiechnąłem się i złapałem ją za rękę. Włamaliśmy się przez balkon do jakiegoś pustego apartamentu. Zaczęliśmy się całować, gdy ledwo co weszliśmy do środka.
******************
Moja podopieczna cicho pomrukiwała przez sen. Okryłam ją szczelniej kołdrą i wymknęłam się z domu Winsonów. Stanęłam na patio i wzbiłam się w powietrze. Nie poleciałam zbyt daleko, bo chwilę potem się rozpadało. Skrzydła przesiąknęły mi wodą, więc byłam zmuszona do awaryjnego lądowania. Ponadto nie wiedziałam, gdzie szukać Ridiany i Valerii. Ciężar nasiąkniętych wodą skrzydeł przyprawiał mnie o zbędny balast. Nawet nie wiem kiedy runęłam z hukiem na ziemię wprost do kałuży. Moje przemoknięte skrzydła zostały doprawione błotem. Podniosłam się obolała z ziemi. Teraz wiem co czują ludzie. Naprawdę im tego współczuję. Stałam na jakimś kompletnym bezludziu. Podążyłam jakąś polną ścieżką natykając się na jakąś starą opuszczoną stodołę. Tak bardzo chciałabym, że Val i Rid były teraz przy mnie. Schowałam się w środku i wyczerpana zasnęłam na sianie.
******************
Leżałem na łóżku, a Lana wtulała się we mnie. Gładziłem ją po nagim ramieniu
- Wiesz, jako człowiek jesteś w tym jeszcze lepszy- pocałowała mnie w policzek
- Yhym- odparłem obojętnie. Ciemnowłosa zmarszczyła brwi
- Wiesz, mam dość! Po raz kolejny mnie olewasz! Nie dość, że teraz rzadko cię widuję, to jeszcze zamyślasz się za każdym razem, gdy próbuję z tobą pogadać! Czy mogę wiedzieć o czym ty tak ciągle myślisz?!- krzyknęła. Miała rację. Rozmyślałem o Laurze. Znowu. Ale przecież nie powiem tego Lanie. Zabiłaby ją żywcem, a ja w końcu musiałem jakoś przeprowadzić tą anielicę na ciemną stronę, by wypełnić swoje zadanie
- To nie twoja sprawa!- wypaliłem- Z resztą, powinnaś już iść. Dostałaś już to co chciałaś
- A nie wpadłeś na to, że oczekiwałam od ciebie więcej?!- podniosła głowę z mojego ramienia
- Niby czego? Jesteś tylko moją kochanką-wzruszyłem ramionami
- No właśnie! A co jak to mi to nie wystarcza?!- wstała owijając się prześcieradłem i wyszła na balkon. Przewróciłem oczami. Założyłem na siebie spodnie i wyszedłem za nią. Nie chciałem mieć nikogo na stałe, ale nie chciałem stracić Lany. Za dobrze się z nią bawiłem. Objąłem ją od tyłu
- Kochanie, powiedz czego ode mnie oczekujesz, a postaram się ci to dać- odwróciła się do mnie. Miała już lepszy humor
- Chcę być cała twoja- zarzuciła mi ręce na szyję
- Jesteś cała moja
- Tylko twoja- musnęła moje usta
- Tylko moja- oddałem jej pocałunek
- Powtórz to- wyszeptała
- Jesteś cała moja i tylko moja- objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie
- Właśnie to chciałam usłyszeć- wpiła mi się w usta. Weszliśmy z powrotem do środka nie odrywając się od siebie. Kawał grubego materiału, w który była owinięta Lana wylądował na podłodze. Popchnąłem ją na łóżko, a sam rzuciłem się na seksowną demonicę.
----------------------

To już drugi rozdział :D cieszę się, że powstał. Chyba nie mam nic więcej do powiedzenia.
KOMENTUJECIE=MOTYWUJECIE

2 komentarze:

  1. No to Rossy będzie miał problem z Laną
    Świetny rozdział
    Oddaj trochę talentu

    OdpowiedzUsuń